Okładka wykonana przez: Emilia Roskosz

Emeryci w UK zachęcani do eutanazji pod presją ulg podatkowych? Wyjaśniamy

„Przekonaj rodzica emeryta do eutanazji i zapłać niższy podatek w UK. Cywilizacja śmierci” – tak rozpoczyna swój wpis na platformie X Paweł Usiądek, polityk Konfederacji. Brzmi szokująco? To reakcja na projekt brytyjskiej ustawy, która miałaby legalizować „wspomagane umieranie” (ang. assisted dying) dla osób śmiertelnie chorych. Usiądek sugeruje, że takie przepisy mogą otworzyć drogę do nieetycznych zachowań związanych z dziedziczeniem emerytur. Czy jego obawy są uzasadnione? Sprawdzamy.

„Na Wyspach Brytyjskich procedowana jest nieludzka i chora ustawa Partii Pracy, która może »zachęcić« starsze osoby do eutanazji. Dzieci mogą zarobić bowiem na śmierci rodziców duże pieniądze” – napisał 9 grudnia 2024 roku na platformie X Paweł Usiądek. 

Wpis opublikowany na platformie X 9 grudnia 2024 roku

Polityk wskazuje, że emerytura osoby, która umrze przed 75. rokiem życia, jest dziedziczona bez podatku. W przypadku późniejszej śmierci świadczenia emerytalne mają podlegać 45-procentowemu podatkowi dochodowemu. Jego zdaniem takie regulacje mogą skłaniać rodziny osób chorych do wywierania presji na bliskich, aby zdecydowali się na wspomagane samobójstwo, co pozwoliłoby uniknąć wysokich obciążeń podatkowych.

Na dzień 20 grudnia 2024 roku post zgromadził prawie 140 tysięcy wyświetleń, 967 udostępnień i niemal 2,5 tysiąca polubień. Pojawiło się pod nim również ponad 150 komentarzy, w których internauci wyrazili swoje zaniepokojenie. 

Wybrane komentarze pod postem Usiądka (1, 2, 3, 4)

Terminally Ill Adults (End of Life) Bill

Jak podano w oficjalnym raporcie Izby Gmin, w dniu 16 października 2024 roku Kim Leadbeater z Partii Pracy przedstawiła parlamentowi projekt ustawy o osobach nieuleczalnie chorych (u kresu życia) na lata 2024–25. 

Ustawa o osobach nieuleczalnie chorych (u kresu życia) (ang. Terminally Ill Adults (End of Life) Bill) ma na celu umożliwienie osobom pełnoletnim uzyskania pomocy lekarza w celu zakończenia życia, pod warunkiem, że:

  • posiadają pełną zdolność do podejmowania decyzji,
  • są śmiertelnie chore,
  • mają przed sobą maksymalnie sześć miesięcy życia.

Wnioskodawca musi być rezydentem Anglii lub Walii. Jego decyzja powinna być przemyślana, dobrowolna i wolna od nacisków. Wniosek ocenia dwóch lekarzy w odstępie co najmniej siedmiu dni, a następnie zatwierdza go Wysoki Trybunał.

Po 14-dniowym okresie refleksji (lub 48 godzinach w przypadku, gdy lekarz stwierdzi, że śmierć osoby nastąpiłaby przed upływem jednego miesiąca), wnioskodawca może ponowić żądanie. Jeśli lekarz potwierdzi, że spełnia on wszystkie kryteria, zostanie mu przepisana substancja kończąca życie do samodzielnego podania.

Nie jest to więc procedura tak prosta, jak sugeruje w swoim poście Usiądek. Ponadto ustawa dotyczy nie tyle wszystkich osób starszych, ile śmiertelnie chorych, którym pozostało maksymalnie 6 miesięcy życia. 

Ustawa, o której mowa, znajduje się obecnie na etapie pracy w komisjach w Izbie Gmin. Oznacza to, że jest ona jeszcze daleka od wprowadzenia w życie – to dopiero 3 z 12 etapów, które musiałaby przejść, żeby zostać zaakceptowana. 

Strona internetowa UK Parliament (na dzień 20.12.2024 r.)

Eutanazja, wspomagane umieranie i wspomagane samobójstwo

W raporcie opublikowanym przez brytyjski parlament można przeczytać, że nie ma zgody co do tego, jakiej terminologii należy używać podczas debaty o legalizacji pomocy w kończeniu życia. Najczęściej używane terminy to „wspomagane samobójstwo” i „wspomagane umieranie”, a ich wybór często odzwierciedla poglądy uczestników dyskusji. 

Wbrew temu, co pisze Usiądek, nie ma tu mowy o eutanazji, ponieważ jest to procedura inna, niż wspomagane umieranie czy wspomagane samobójstwo. Liczne źródła wskazują, że przy wspomaganym umieraniu to chory samodzielnie podejmuje ostateczny krok prowadzący do śmierci, natomiast w przypadku eutanazji odpowiedzialność za ten akt spoczywa na lekarzu. Ponadto w przypadku eutanazji nie zawsze trzeba być śmiertelnie chorym, by doszła ona do skutku. 

Problemy z definicją

Jak czytamy w raporcie Izby Gmin, dużych problemów nastręcza zdefiniowanie „przymusu” i „nacisku”, od których wolna powinna być decyzja o wcześniejszym zakończeniu życia przez osobę śmiertelnie chorą (s. 60). Terminy te nie są sprecyzowane w projekcie ustawy, co może utrudniać egzekwowanie tych warunków. Pojawiają się również zarzuty, że ustawa nie przewiduje wystarczających zabezpieczeń przed wpływem osób trzecich na decyzję chorego (s. 88). 

Obawy z tym związane zgłosił także Sąd Wydziałowy i Sąd Apelacyjny. W raporcie czytamy, że sędzia mógłby ocenić takie kwestie jak brak przymusu, nadmierny wpływ (zarówno bezpośredni, jak i pośredni) oraz medyczna ocena bliskości śmierci jedynie w sytuacji, gdy dysponowałby odpowiednimi materiałami dowodowymi. Wymagałoby to, aby niezależna osoba lub instytucja przeprowadziła stosowne dochodzenie dowodowe, a także być może odegrała rolę w trakcie rozprawy sądowej (s. 105).

Co na to opinia publiczna?

Projekt ustawy Terminally Ill Adults (End of Life) Bill wywołał kontrowersje również w Wielkiej Brytanii. Pisał o tym m.in. serwis informacyjny The Telegraph oraz katolicki portal Catholic Herald. Istotne wątpliwości budzi możliwość nacisku i przymuszania chorego do zakończenia życia przez jego rodzinę, co może wynikać z brytyjskich przepisów. Zgodnie z nimi emerytura i składki są dziedziczone i podlegają opodatkowaniu, jeśli śmierć nastąpi po ukończeniu 75. roku życia. Procent podatku, który należy odprowadzić, zależny jest od wysokości dziedziczonej kwoty. 

Poruszany jest także problem „subtelnego przymusu społecznego” (ang. subtle social coercion). Jest to niewerbalna, niebezpośrednia forma przymusu. Ma ona szczególne znaczenie w kontekście rodzinnym – może prowadzić do sytuacji, gdy chorzy zaczynają wierzyć, że są ciężarem dla swoich bliskich, więc podjęcie decyzji o wcześniejszym odejściu jest właściwe. 

Choć ustawa wzbudza kontrowersje, wyniki sondażu przeprowadzonego przez YouGov pokazują, że niemal trzy czwarte Brytyjczyków opowiada się za legalizacją wspomaganego umierania, podczas gdy sprzeciw wobec tego rozwiązania wyraża jedynie 13% społeczeństwa.

Podsumowanie

Weryfikacji poddaliśmy kilka twierdzeń zawartych w poście Usiądka. Wyniki naszej analizy można podsumować następująco: 

  • Procedowana ustawa dotyczy nie eutanazji, a wspomaganego umierania.
  • Aby uzyskać pomoc lekarza w zakończeniu życia, należy spełnić szereg warunków. Osoba kwalifikująca się do wspomaganego umierania musi m.in. być śmiertelnie chora i mieć przed sobą maksymalnie 6 miesięcy życia. Nie chodzi więc o emerytów ogółem, ale osoby w każdym wieku, które są bliskie śmierci.
  • Ustawa jest dopiero na etapie pracy w komisjach w Izbie Gmin. To dopiero 3 z 12 etapów, które musi przejść, by zostać wprowadzona w życie.
  • Emerytura Brytyjczyka, który umrze przed 75. rokiem życia, zazwyczaj jest dziedziczona bez podatku. W przypadku śmierci w starszym wieku świadczenia emerytalne podlegają podatkowi dochodowemu, który może dochodzić nawet do 45% (w zależności od odziedziczonej kwoty).

Stwierdzenie, że ustawa o wspomaganym umieraniu miałaby „zachęcić” starszych ludzi do eutanazji, jest nieweryfikowalne. Nie można wykluczyć, że kwestia wywierania przymusu i nacisku przez osoby trzecie może stać się problemem, o czym wspomina również raport opublikowany przez Izbę Gmin. 

Prawdą jest więc, że w przypadku legalizacji wspomaganego umierania obowiązujące w Wielkiej Brytanii prawo podatkowe mogłoby narazić osoby przed 75. rokiem życia, które są śmiertelnie chore, na wykorzystanie przez członków rodziny. Na razie jednak prace nad ustawą (która, o czym trzeba pamiętać, nie musi zostać wprowadzona w życie) są na bardzo wczesnym etapie.

  • Italianistka i studentka kierunku Język i Społeczeństwo, gdzie zajmuje się analizą komunikacji i dyskursów społecznych. Dziennikarskie szlify zdobywała podczas stażu w Gazzetta Italia. W Pravdzie pisze artykuły fact-checkingowe, a po godzinach muzykuje i zanurza się w świat popkultury.

Picture of Magdalena Grochocka
Magdalena Grochocka
Italianistka i studentka kierunku Język i Społeczeństwo, gdzie zajmuje się analizą komunikacji i dyskursów społecznych. Dziennikarskie szlify zdobywała podczas stażu w Gazzetta Italia. W Pravdzie pisze artykuły fact-checkingowe, a po godzinach muzykuje i zanurza się w świat popkultury.