Okładka wykonana przez: Aleksandra Wrona

„Podatek” od smartfonów: ulga dla artystów czy cios dla konsumentów?

W sieci znowu powraca temat „podatku od smartfonów”. Dla jednych to kolejny sposób na sięgnięcie do kieszeni Polaków, dla innych – potrzebne wsparcie dla artystów. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego faktycznie pracuje nad zmianami tzw. opłat reprograficznych. Sprawdzamy, co naprawdę znalazło się w projekcie nowelizacji i czy użytkownicy mają powody do obaw.

„Podatek od smartfonów – zapłaci znowu zwykły Kowalski!” – alarmuje Paweł Usiądek we wpisie na platformie X. To reakcja na zapowiedzianą w lipcu 2025 roku przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego (MKiDN) nowelizację rozporządzenia o opłatach reprograficznych. Od tamtej pory temat regularnie powraca w sieci, budząc emocje i ostrą krytykę ze strony opinii publicznej. Głos w sprawie zabrali m.in. Konrad Berkowicz, Oskar Szafarowicz i Kanał Zero.

Wpis opublikowany 22 października 2025 roku na X zdobył niemal 16 tysięcy wyświetleń (stan na 30 października 2025 roku). 

W skrócie

  • MKiDN pracuje nad nowelizacją tzw. opłaty reprograficznej, potocznie nazywanej „podatkiem od smartfonów”.
  • Resort zapewnia, że stawka 1–2% nie wpłynie znacząco na ceny, a pozyskane środki trafią do artystów.
  • Branża cyfrowa ostrzega, że koszt zostanie przerzucony na konsumentów – ceny sprzętu mogą wzrosnąć o 5–7%.
  • Krytycy uważają, że system jest przestarzały, bo dziś większość treści konsumujemy przez streaming, nie kopiowanie.
  • Projekt jest po konsultacjach, a ostateczna treść rozporządzenia nie została jeszcze opublikowana.

O co chodzi z opłatą reprograficzną?

Opłata reprograficzna nie jest polskim wymysłem – funkcjonuje w wielu krajach Unii Europejskiej i wynika z regulacji unijnych dotyczących ochrony praw autorskich. Jej celem jest rekompensata dla twórców, wykonawców i producentów za to, że użytkownicy prywatni mogą legalnie kopiować ich utwory – np. muzykę, filmy czy książki – na własny użytek, bez konieczności płacenia za każdą kopię.

Nowelizacja rozporządzenia, nad którą pracuje Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, ma dostosować przepisy do współczesnych realiów technologicznych. Obowiązująca lista urządzeń objętych opłatą ostatni raz aktualizowana była 14 lat temu – obejmuje m.in. płyty CD czy nagrywarki DVD, ale nie uwzględnia sprzętów, z których dziś faktycznie korzystają użytkownicy, takich jak smartfony, tablety czy laptopy.

Resort kultury podkreśla, że celem zmiany nie jest wprowadzenie nowego podatku, lecz zaktualizowanie katalogu urządzeń i stawek w taki sposób, by system rekompensat był bardziej sprawiedliwy wobec twórców.

Zrzut ekranu dokumentu „Wprowadzamy zrównoważony model finasowania dozwolonego użytku osobistego przez branżę technologiczną” opublikowanego przez MKiDN.

Projekt jest obecnie po etapie konsultacji publicznych, w których udział wzięli przedstawiciele branży elektronicznej, organizacji artystów i konsumentów. Nie został jeszcze opublikowany jego ostateczny tekst – stawki i lista urządzeń mogą się jeszcze zmienić przed przyjęciem przez rząd. Wdrożenie zmian planowane jest na początek 2026 roku. 

Resort kultury: opłata nie uderzy w konsumentów

MKiDN podkreśla, że opłata reprograficzna ma stanowić jedynie niewielki procent wartości urządzeń – 1% w przypadku nowych sprzętów i do maksymalnie 2% dla pozostałych. Według resortu tak określone stawki, rozłożone na szeroką gamę produktów, nie powinny w zauważalny sposób wpłynąć na ceny detaliczne.

Ministra kultury Marta Cienkowska odniosła się do krytyki w mediach społecznościowych. „Opłata reprograficzna to nie jest podatek, konsumenci jej nie odczują, za to 100% pieniędzy pozyskanych w ten sposób od producentów i importerów urządzeń trafi do polskich artystów” – napisała na platformie X.

Wpis ministry Cienkowskiej opublikowany 28 lipca 2025 roku na X

Eksperci branżowi: ceny urządzeń elektronicznych wzrosną

Wielu komentatorów podchodzi z rezerwą do rządowych zapewnień. Wskazują oni, że w praktyce każde dodatkowe obciążenie producentów – nawet niewielkie – zwykle znajduje odzwierciedlenie w cenach detalicznych, co czyni deklaracje o braku wpływu na konsumenta wątpliwymi.

Przedstawiciele branży cyfrowej obszernie krytykują projekt rozporządzenia MKiDN. Organizacje ostrzegają, że projekt doprowadzi do:

  • wzrostu cen urządzeń elektronicznych dla konsumentów,
  • pogorszenia konkurencyjności polskich firm wobec zagranicznych (np. azjatyckich, które nie podlegają takim opłatom),
  • zwiększenia kosztów funkcjonowania administracji publicznej, ponieważ opłata byłaby doliczana także przy zakupach firmowych i instytucjonalnych.

Zdaniem ekspertów zapowiedź MKiDN o „marginalnym wpływie na ceny” jest więc nieprawdziwa – ich zdaniem, koszt zostanie nieuchronnie przerzucony na klientów. Według szacunków Związku Cyfrowa Polska opłata reprograficzna mogłaby spowodować średni wzrost cen urządzeń elektronicznych o 5–7% w skali całego rynku. 

Krytycznie do proponowanych zmian odniosło się także Ministerstwo Rozwoju i Technologii.

Dla kogo te miliony? Spór o sens opłaty reprograficznej

MKiDN podkreśla, że dzięki nowelizacji do artystów może trafiać każdego roku dodatkowe 150–200 milionów złotych. Środki te mają być przekazywane do organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi (OZZ), które następnie dystrybuują je między twórców.

Krytycy wyrażają jednak wątpliwości co do efektywności i przejrzystości działania OZZ. Ich zdaniem zwiększanie wpływów z opłaty reprograficznej nie rozwiąże problemu nierównej dystrybucji wynagrodzeń, a jedynie powiększy pulę środków „zamrożonych” w systemie.

Branża cyfrowa zwraca ponadto uwagę, że system opłat reprograficznych jest anachroniczny i niedostosowany do sposobu, w jaki dziś korzysta się z kultury. Współcześnie większość treści jest konsumowana poprzez streaming i abonamentowe platformy cyfrowe, a nie kopiowanie plików na prywatne urządzenia, co – zdaniem ekspertów – podważa sens pobierania takich opłat.

Organizacje branżowe przywołują raport DIGITALEUROPE z 2024 roku, z którego wynika, że niektóre kraje UE – jak Finlandia czy Hiszpania – zdecydowały się ograniczyć lub całkowicie zlikwidować opłaty reprograficzne, uznając je za archaiczny i nieprzystający do współczesnych realiów cyfrowych mechanizm.

Poprosiliśmy MKiDN o komentarz i odniesienie się do krytyki projektu. Gdy otrzymamy odpowiedź, zaktualizujemy artykuł.

Więcej pytań niż odpowiedzi

Spór o tzw. „podatek od smartfonów” (który formalnie podatkiem nie jest) pokazuje, jak trudno znaleźć równowagę między ochroną praw twórców a realiami współczesnego rynku technologicznego.

MKiDN przekonuje, że planowana opłata reprograficzna to nie nowy podatek, lecz sposób na sprawiedliwsze wynagradzanie artystów – z minimalnym wpływem na ceny. Krytycy z kolei podkreślają, że w praktyce koszt poniosą konsumenci, a dodatkowe miliony złotych niekoniecznie trafią do twórców, lecz do nieefektywnych struktur organizacji zbiorowego zarządzania.

Wysokość opłat rzeczywiście jest symboliczna, ale ich ekonomiczny efekt zależeć będzie od tego, czy producenci i sprzedawcy zdecydują się przerzucić koszt na klientów. Jednocześnie, zdaniem przedstawicieli branży cyfrowej, sama idea systemu z lat 90. coraz słabiej przystaje do świata streamingu i abonamentów.

Opłata reprograficzna ma więc wesprzeć artystów, ale może też odbić się na portfelach konsumentów. O tym, kto faktycznie zapłaci, zadecyduje rynek – i ostateczna treść rozporządzenia.

  • Italianistka i studentka kierunku Język i Społeczeństwo, gdzie zajmuje się analizą komunikacji i dyskursów społecznych. Dziennikarskie szlify zdobywała podczas stażu w Gazzetta Italia. W Pravdzie pisze artykuły fact-checkingowe, a po godzinach muzykuje i zanurza się w świat popkultury.

Stowarzyszenie Pravda to niezależna organizacja zajmująca się weryfikacją informacji i edukacją medialną.
Picture of Magdalena Grochocka
Magdalena Grochocka
Italianistka i studentka kierunku Język i Społeczeństwo, gdzie zajmuje się analizą komunikacji i dyskursów społecznych. Dziennikarskie szlify zdobywała podczas stażu w Gazzetta Italia. W Pravdzie pisze artykuły fact-checkingowe, a po godzinach muzykuje i zanurza się w świat popkultury.