Czy rosnące wydatki Polaków na alkohol oznaczają, że pijemy coraz więcej? Jak zapewnia na Twitterze Janusz Piechociński, właśnie tak się dzieje. W dzisiejszym wpisie sprawdzimy, czy były wicepremier ma rację.
Szalejące kwoty
Inflacja jako zjawisko dotyka wszystkich dziedzin gospodarki. Jej wpływ szczególnie odczuwalny jest w cenach towarów, które, jak wynika z najnowszego raportu GUS, wzrosły aż o 19,5 punktu procentowego w porównaniu z zeszłym rokiem. Wśród drożejących produktów znajdują się także alkohole – płacimy za nie aż o 11,8 punktu procentowego więcej niż wcześniej.
Byle do dna
To jednak jeszcze nie koniec – choć wzrost cen ma znaczenie, to wcale nie pijemy mniej niż wcześniej. Od 2014 r. w danych dotyczących spożycia wyrobów spirytusowych na jednego mieszkańca obserwowana jest tendencja wzrostowa.
Podobnie jest z średnim rocznym spożyciem napojów alkoholowych w tej samej skali… Żeby lepiej zobrazować te statystyki, damy Wam przykład: przeciętny mieszkaniec naszego kraju w 2021 roku wypił trochę ponad 24 litrowe butelki czterdziestoprocentowej wódki, czyli aż pół butelki tego alkoholu na tydzień! Warto w tym miejscu dodać, że Polska utrzymuje się na niechlubnym 8. miejscu w rankingu krajów z najwyższym wskaźnikiem alkoholizmu i zaburzeń związanych z używaniem alkoholu. Co więcej, zgodnie z tym co napisał Janusz Piechociński, Polacy w 2021 roku wydali na alkohol prawie 45 mld zł – 4 mld więcej niż w roku poprzednim.
Co za dużo, to niezdrowo
Powiedzmy to głośno: alkoholizm jest chorobą, i to w dodatku taką uznaną przez Światową Organizację Zdrowia. W ICD-10 (Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych) i DSM-V (Klasyfikacji Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego) znajduje się on wśród zaburzeń psychicznych i zaburzeń zachowania spowodowanych nadużywaniem substancji psychoaktywnych. Uzależnienie od alkoholu to choroba przewlekła, która nieleczona może doprowadzić do śmierci, dlatego nie bagatelizujmy pierwszych jej objawów!