Ostatnio w debacie publicznej zawrzało w związku z wyrokiem Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) z 14 lipca. Wyrok ten stwierdza, że Polska łamie niektóre przepisy unijnych traktatów regulujące sądownictwo. Na mocy art. 260 ust. 1 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej, Polska ma obowiązek wykonać wyrok ? zmienić obowiązujące przepisy. Oprócz tego, Trybunał wydał dzień wcześniej postanowienie o środkach tymczasowych w drugiej sprawie, która również dotyczy polskiego sądownictwa. W tym postanowieniu TSUE zobowiązało Polskę do tymczasowego wstrzymania stosowania niektórych przepisów.
Czym różnią się te dwie sprawy?
Obie sprawy dotyczą sądownictwa, jednak odnoszą się do innych przepisów. Pierwszą sprawę rozpoczęto skargą wniesioną 25 października 2019 roku przez Komisję Europejską na polskie przepisy dot. przede wszystkim postępowań dyscyplinarnych wobec sędziów. W tej sprawie TSUE wydało 15 lipca 2021 roku wyrok. Druga skarga wpłynęła do TSUE 1 kwietnia 2021 roku i dotyczyła nowych przepisów sądowniczych wprowadzonych ustawą z dnia 20 grudnia 2019 roku, czyli nieobjętych poprzednią skargą. Czytamy w niej, że według Komisji Europejskiej, przepisy tej ustawy.:
?[…] [między innymi ? przyp. Pravda] przekazując na wyłączność jednej z izb SN rozpoznawanie zarzutów i zagadnień prawnych dotyczących braku niezależności sądu lub braku niezawisłości sędziego, powodują uchybienia zobowiązaniom traktatowym Polski.?
Skarga KE z dnia 1 kwietnia 2021 roku, Sprawa C-204/21
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego
Zgodnie z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z 14 lipca postanowienia TSUE nie mają bezpośredniego wpływu na polskie prawo. Jednak TSUE wcale nie przypisuje ani swoim wyrokom, ani postanowieniom takich uprawnień. Z drugiej strony wykonanie postanowienia wymaga zmiany polskich przepisów, lecz TSUE jedynie zobowiązuje do tej zmiany polskiego ustawodawcę. Tym samym ani postanowienie, ani wyrok nie wpływają bezpośrednio na polskie prawo, czyli są zgodne z wyrokiem TK.
Środki z programów unijnych zagrożone?
W odpowiedzi na pojawiające się napięcia między polską władzą a Komisją Europejską, wśród opozycji pojawiły się głosy, że niewykonanie postanowienia i wyroku doprowadzi do utraty środków z programów unijnych, jednak traktaty nie przewidują takiego rozwiązania. Jedyną formą odpowiedzialności przewidzianą w tym przypadku jest kara finansowa.
Niewykonanie wyroku TSUE
Nałożenie kar finansowych umożliwia art. 260 ust. 2 Traktatu o funkcjonowaniu UE, ale jedynie w oddzielnej sprawie ? o niewykonanie wyroku TSUE. Taką sprawę może wnieść Komisja, kiedy uzna, że Polska nie zaprzestaje stwierdzonym uchybieniom. Kluczowym słowem jest tu ?wyrok?, ponieważ w drugiej sprawie wydano jedynie postanowienie, a art. 260 nie obejmuje postanowień. Zatem najpierw w tej sprawie musi zapaść wyrok, a dopiero potem, w przypadku niewykonania wyroku, KE może wystąpić do TSUE o nałożenie na Polskę kar finansowych. Mimo takiego stanu prawnego, KE groziła rządzącym w oficjalnym liście wystąpieniem o kary finansowe zarówno za niewykonanie postanowienia jak i wyroku.
Wysokość kar finansowych
Wysokość kar nie jest jednoznacznie określona. W art. 260 ust. 2-3 TFUE znajdujemy zapisy:
?Jeżeli Trybunał stwierdzi, że nastąpiło naruszenie prawa [niewykonanie wyroku TSUE ? przyp. Pravda], może nałożyć na dane Państwo Członkowskie ryczałt lub okresową karę pieniężną w wysokości nieprzekraczającej kwoty wskazanej [w skardze ? przyp. Pravda] przez Komisję.?
Brak sankcji za zignorowanie postanowienia?
Mimo że możliwość zobowiązania kraju do podjęcia środków tymczasowych postanowieniem TSUE (tutaj ? tymczasowego wstrzymania stosowania przepisów) jest przewidziana w traktatach, to nie zakładają one żadnych kar za ich niewypełnienie i opierają ten obowiązek jedynie na moralnej powinności dotrzymywania umów czy, ugruntowanej w art. 4 ust. 3 TUE, zasadzie lojalnej współpracy.
Werdykt: fałsz
Na podstawie powyższych informacji wypowiedź uznajemy za fałszywą, ponieważ ewentualne kary pieniężne nie będą pokryte ze środków z programów unijnych, a ich wielkość nie musi być rzędu 770 mld zł, co sugeruje posłanka Kamila Gasiuk-Pihowicz.