W związku z wojną w Ukrainie w internecie pojawia się wiele informacji na temat uchodźców przybywających do Polski. Jednym z poruszanych wątków jest kwestia mieszkań, która wzbudza wiele kontrowersji.
Informację podaną przez Roberta Obaza uznajemy za manipulację. Autor tweeta nie wskazał, od kiedy ubyło 58% mieszkań ani od kiedy cena najmu wzrosła o 30%, co może wprowadzać w błąd. Dodatkowo nie ma aktualnych analiz, które mogłyby wskazać liczbę obecnie brakujących mieszkań. Dane, które potwierdzają informacje z tweeta, dotyczą 2018 roku, więc są nieaktualne.
Trochę statystyk
Ze wstępnych analiz danych zebranych w ramach Narodowego Spisu Powszechnego Ludności i Mieszkań 2021 wynika, że na terenie Polski w 2021 r. zlokalizowanych było 15,2 miliona mieszkań – ponad 12,6% (czyli około 1,7 miliona) więcej niż w 2011 r. Nie towarzyszy temu jednak wzrost liczby mieszkańców (w 2021 r. było ich o 332 tysięcy mniej niż dekadę wcześniej).
W Polsce przeciętna liczba osób w gospodarstwie to 2,61 (w roku 2019 i 2020). Oznacza to, że mamy stosunkowo duże gospodarstwa domowe, jednak nie jest to jednoznacznie negatywnym zjawiskiem – można to tłumaczyć, np. istnieniem wielodzietnych rodzin.
Czy jest lepiej?
We wrześniu 2021 r. Narodowy Bank Polski opublikował Raport o sytuacji na rynku nieruchomości mieszkaniowych i komercyjnych w Polsce, mający na celu podsumować dane z poprzedniego roku. Wynika z niego, że sytuacja w 2020 r. była zdecydowanie lepsza niż wcześniej. Jest to rezultat „budowy nowych mieszkań, remontów istniejącej substancji mieszkaniowej oraz procesów demograficznych ograniczających zapotrzebowanie na nowe mieszkania”. Według NBP liczba mieszkań w 2020 r. wynosiła ok. 15 mln, a więc nieznacznie mniej niż w 2021 wg danych GUS. Ponadto, jak widać na poniższym wykresie, liczba mieszkań na 1000 osób stale się zwiększa.
Przeciętna powierzchnia użytkowa mieszkania na osobę również rośnie z roku na rok.
„6M” na powyższych wykresach oznacza dane uśrednione z Gdańska, Gdyni, Krakowa, Łodzi, Poznania i Wrocławia. „10M” – uśrednione dane z Białegostoku, Bydgoszczy, Katowic, Kielc, Lublina, Olsztyna, Opola, Rzeszowa, Szczecina i Zielonej Góry.
Badania HRE
Powyższe dane na temat sytuacji mieszkaniowej w Polsce nie uwzględniają jednak wzmożonego ruchu migracyjnego w związku z wojną w Ukrainie. Jak podaje Straż Graniczna, od 24.02 do Polski przybyło 3,36 miliona osób, a ponad milion osób wyjechało z Polski do Ukrainy. Na ten moment trudno jest oszacować, jak wpłynie to na rynek mieszkaniowy.
Ponadto trudno określić ilu mieszkań „brakuje”, ponieważ nie ma jednolitej definicji tego pojęcia. W opublikowanym w listopadzie 2018 r. raporcie Heritage Real Estate „Ile mieszkań brakuje w Polsce?”, pada odpowiedź na zadane w tytule badania pytanie. Autorzy patrzą na problem deficytu mieszkań, porównując, ile nowych mieszkań trzeba by wybudować, aby w różnych kryteriach opisujących sytuację mieszkaniową Polska doścignęła średnią UE.
Przykładowo, w 2018 roku brakowało w Polsce ok. 3 mln mieszkań, aby średnia liczba osób przypadających na jedno mieszkanie osiągnęła średni poziom w UE. Natomiast aby doścignąć średnią unijną pod względem wskaźnika deprywacji mieszkań (udziału procentowego mieszkań mających np. przeciekający dach lub zawilgocone ściany), brakowało ok. 0,5 mln mieszkań. Jednak znajdą się również takie kryteria, zgodnie z którymi w Polsce wcale nie ma „deficytu” mieszkaniowego. Biorąc pod uwagę różne wskaźniki, badacze ocenili, że w Polsce brakowało wówczas 2,1 mln mieszkań, jednak nie da się określić, w jakim stopniu te wyliczenia są aktualne w 2022 roku.
Wnioski
Dane przywołane w analizowanym przez nas tweecie pochodzą sprzed kilku lat – obecnie sytuacja może wyglądać zupełnie inaczej. Po pierwsze, z raportu z 2018 r. wynika, że liczba gospodarstw będzie rosła jeszcze przez dłuższy czas, co wpłynie na popyt na mieszkania. Innym czynnikiem, który warto wziąć pod uwagę, jest migracja ludności z Ukrainy, która z pewnością doprowadzi do zmian na rynku mieszkaniowym. Przypominamy, że należy być wyjątkowo ostrożnym, gdy stykamy się ze statystykami bez podanego źródła, ponieważ mogą być one zmanipulowane lub, jak w tym przypadku, nieaktualne.