Okładka wykonana przez: Emilia Roskosz

Dlaczego przez Ukrainę wciąż płynie rosyjski gaz? 

W dyskusjach na temat wojny w Ukrainie coraz częściej pojawia się wątek energetyki. Jest to kwestia bardzo skomplikowana, a co za tym idzie podatna na upraszczanie. Prowadzi to niekiedy do dezinformacji – przykładowo, niektórzy internauci zastanawiają się, dlaczego mimo trwającego konfliktu Ukraina wciąż współpracuje z rosyjskim Gazpromem i na tym zarabia. Czy to wynik oportunizmu rządzących? Wymogów prawnych? A może po prostu doniesienia na temat Gazpromu są przesadzone? Zdecydowaliśmy się to sprawdzić po tym, jak sprawa przeniknęła do polskiej sfery politycznej. Jakie są więc fakty? 

Kontekst historyczny

Aby móc w pełni zrozumieć niuanse wschodnioeuropejskiej energetyki, należy cofnąć się do upadku Związku Radzieckiego. Wiele krajów, w tym wyzwolona Ukraina, musiało wtedy zmierzyć się z nową rzeczywistością. Wcześniej ceny m.in. gazu były regulowane przez Związek Radziecki, dzięki czemu wszystkie kraje i republiki mogły cieszyć się cenami poniżej średniej rynku światowego. Tak teraz ceny drastycznie wzrosły, aż do pułapu cen rynkowych. Oznaczało to problemy z rosnącym długiem, a w konsekwencji trudności gospodarcze. Było to szczególnie kłopotliwe, ponieważ Ukraina pozostawała uzależniona energetycznie od Rosji. Od 1985 do 1992 r. zapotrzebowanie na import gazu wzrosło z 56% do 81%. Bardzo szybko pojawiły się też pierwsze konflikty dyplomatyczne, a przez kolejne 30 lat dochodziło do wielokrotnego wstrzymywania eksportu gazu przez Rosję z powodu rosnącego długu oraz wielu innych czynników gospodarczo-politycznych. Kwestia energetyki stała się więc przedmiotem wielu trudnych negocjacji, a co za tym idzie także skomplikowanych umów, których warunki potrafiły się zmieniać z roku na rok. 

Energetyczna niezależność

Aneksja Krymu i działania wojenne na terenach wschodniej Ukrainy w 2014 r. zmusiły to państwo podjęcia prób uniezależnienia energetycznego od Rosji. Sprawy nie ułatwiał fakt, że Unia Europejska jeszcze w 2021 r. importowała stamtąd około 45% gazu, a część – szczególnie dla Austrii, Włoch oraz Słowacji – była przesyłana przez Ukrainę. W 2015 r. podjęto decyzję o zaprzestaniu importowania gazu bezpośrednio z Rosji na potrzeby wewnętrznej konsumpcji. Może się wydawać, że osiągnięto wtedy sukces, ale tak naprawdę wciąż importowano rosyjski gaz. Po prostu był on najpierw transportowany tymi samymi rurociągami do krajów Unii Europejskiej, a następnie wracał do Ukrainy.

Wykres z publikacji pt. The natural gas sector in Ukraine – opportunities and barriers to growth. Polityka Energetyczna – Energy Policy Journal.

Tym, co paradoksalnie pomogło ukraińskim dyplomatom odetchnąć, było zmniejszenie zapotrzebowania na gaz po 2011 r. związane z kryzysem ekonomicznym, a później, po 2014 r., z utratą mocno zindustrializowanego Donbasu. 

Rosyjska inwazja z 2022 r. stała się przyczynkiem do podjęcia przez Ukrainę intensywniejszych działań w celu uzyskania energetycznej niezależności. Wojna przyczyniła się do zmniejszenia zapotrzebowania na gaz. We wrześniu 2023 r. prezes Naftohazu Ukrainy Ołeksij Czernyszow ogłosił, że Ukraina po raz pierwszy prawdopodobnie będzie mogła przetrwać zimę, korzystając z gazu wydobywanego lokalnie, ze względu na zgromadzone zapasy i nowe punkty wydobycia. 

Umowy tranzytowe

Krótko po rozpoczęciu wojny wiele krajów Unii Europejskiej ogłosiło plany odejścia od paliw kopalnych sprowadzanych z Rosji. Niektóre z nich (np. Estonia) podjęły nawet stosunkowo radykalne kroki w celu odcięcia się od rosyjskiego gazu jeszcze w 2022 r. Tymczasem Komisja Europejska ogłosiła, że będzie starać się, aby Unia stała się niezależna od rosyjskich paliw kopalnych do 2030 r.

Ilość gazu transportowanego przez teren Ukrainy drastycznie spadła. Oprócz wyżej wymienionych czynników, główną przyczyną tej zmiany było zawieszenie transportu przez stację Sohranowka odpowiedzialnej za przepływ prawie ⅓ gazu z Rosji do Europy Zachodniej, ze względu na zajęcie jej przez wojska rosyjskie. Ukraiński operator sieci gazowej GTS zadeklarował, że dalszy przesył gazu tą drogą jest niemożliwy z powodu utraty kontroli nad częścią infrastruktury. 

Wykres przedstawiający roczną ilość (w milionach) gazu transportowanego przez Ukrainę. Jak widać, cyfry mocno spadły z powodu wybuchu wojny. Źródło: Center on Global Energy Policy przy Uniwersytecie Kolumbia. 

Do kompletnego odcięcia od Rosji potrzebna jest jednak odpowiednia infrastruktura oraz znalezienie nowych dostawców. Udało się to chociażby Polsce dzięki projektowi Baltic Pipe. Warto także pamiętać, że niektóre kraje mają podpisane wieloletnie umowy z Gazpromem, które muszą respektować. Podobnie jest z kwestią tranzytową. Ukrainę wciąż obowiązuje umowa tranzytowa podpisana w 2021 r., której ważność kończy się w przyszłym roku. Prezes Naftohazu ogłosił, że nie ma zamiaru jej przedłużać, ani tym bardziej podpisywać nowej. Stwierdził, że Ukraińcy respektują umowy z Rosją tylko i wyłącznie ze względu na zachodnich sojuszników, którzy wciąż są uzależnieni od rosyjskiego gazu. Co więcej, według Naftohazu Rosja nie wywiązuje się ze swojej części umowy, płacąc znacznie mniej, niż było to ustalone. Do tego wciąż nie zwróciła kosztów związanych z utratą przez Ukrainę infrastruktury na Krymie. 

Polityczne gry

Podejmując kwestię ukraińskiej energetyki, należy pamiętać, że cała sprawa jest bardzo polityczna. Rosja na przestrzeni ostatnich lat wielokrotnie groziła Ukrainie i reszcie Europy odcięciem gazu. Rosyjska propaganda często wykorzystywała strach przed brakiem energii w zimę. Jednym z najbardziej absurdalnych materiałów propagandowych, jakie pojawiły się w Internecie, jest filmik przedstawiający zamarzającą Europę. Warto zaznaczyć, że wbrew medialnym doniesieniom film nie został stworzony przez Gazprom, a jest zlepkiem różnych materiałów zrobionym przez rosyjskiego dziennikarza Artura Khodyreva, który twierdził, że produkcja filmu była jedynie jego „osobistą inicjatywą”.

Stopklatka z propagandowego filmiku przedstawiającego zamarzającą Europę. Scena ta tak naprawdę pokazuje miasto Krasnojarsk w Rosji. 

Nie ulega wątpliwości, że Ukraina i inne kraje Europy również mają interes w utrzymaniu relacji z Rosją. Do dzisiaj niewyjaśniona pozostaje chociażby zagadka wysadzenia gazociągów Nord Stream, które miały być alternatywnym szlakiem przesyłu gazu do Europy. Oskarżenia padają w wiele stron, od USA przez Ukrainę, po samą Rosję. 

Ukraińcy przyznają, że działający gazociąg jest dla nich pewnego rodzaju zabezpieczeniem przed agresywnymi rosyjskimi nalotami. Rosja zarabia na eksporcie gazu, a do tego łatwo może go wykorzystać w ramach szantażu. Nie zależy im więc na atakowaniu miejsc związanych z infrastrukturą gazową. 

Podsumowanie

Opisane powyżej problemy to tylko wierzchołek góry lodowej, jaką są rosyjsko-ukraińskie relacje w zakresie energetyki. Prawdą jest, że Ukraina wciąż współpracuje z rosyjskim Gazpromem, ale spadł nie tylko import gazu przez Ukrainę, ale również ilość, która przepływa przez Ukrainę do Europy Zachodniej. Wiele krajów szuka alternatyw i nie zapowiada się, aby ten trend gospodarczy miał się nagle odwrócić, szczególnie po utracie Nord Stream. Cytowany na początku tweet jest więc przede wszystkim uproszczeniem bardzo skomplikowanej sprawy, o czym warto pamiętać, czytając kolejny wpis sprowadzający 30 lat politycznych dylematów do 280 znaków.

Picture of Patryk Grażewicz
Patryk Grażewicz
Od 2017 roku profesjonalnie zajmuje się OSINTem, śledztwami, monitoringiem internetu oraz szeroko pojętym researchem. Zaangażowany w wiele projektów m.in. OSINT for Ukraine, współpracował jako freelancer z wieloma mediami oraz twórcami internetowymi z całego świata. Uczestniczył jako badany w projektach badawczych dt. fact-checkingu m.in. realizowanych przez Human Cooperation Lab przy MIT.