Okładka wykonana przez: Aleksandra Wrona

Czy Rząd wprowadził w Polsce cenzurę internetu? Sprawdzamy

23 września 2025 roku Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy o zmianie ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną oraz niektórych innych ustaw, przedłożony przez Ministra Cyfryzacji. Projekt ten ma za zadanie dostosować polskie przepisy do rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2022/2065 w sprawie jednolitego rynku usług cyfrowych (tzw. Akt o usługach cyfrowych, DSA). Czy projekt – tak jak twierdzą jego krytycy – narusza wolność słowa w Polsce? Sprawdzamy.

Wątpliwości co do treści ustawy pojawiły się już podczas posiedzenia Sejmu RP 24.09.2025 roku, podczas którego poseł Dariusz Matecki stwierdził, że:

Donald Tusk (…) wczoraj zdecydował, że w Polsce ma obowiązywać cenzura internetu i to nie sąd, a urzędnik podległy rządowi ma decydować, co jest prawdą, a co prawdą nie jest. (…) Co ma być zakazane? Zakazane ma być krytykowanie waszego rządu przed wyborami w 2027 roku.

Wypowiedź posła Mateckiego rozeszła się w mediach społecznościowych i wywołała u części użytkowników Internetu obawę o ograniczenie wolności słowa czy wprowadzenie cenzury w Polsce.

Wpisy na portalu X na temat omawianego projektu ustawy

Przyjrzeliśmy się więc temu, jak wygląda ustawa, dlaczego została wprowadzona i czy faktycznie obywatele powinni obawiać się ograniczenia wolności słowa.

W skrócie

  • Polska miała obowiązek wdrożenia unijnego Aktu o usługach cyfrowych (Digital Services Act, DSA), który reguluje działania dużych platform internetowych, wymaga większej przejrzystości algorytmów i skutecznego zwalczania treści nielegalnych, ale nie wprowadza cenzury prewencyjnej.
  • Początkowo projekt ustawy dawał Prezesowi UKE zbyt szerokie kompetencje w blokowaniu treści, co rodziło obawy o nadużycia. Po konsultacjach ograniczono te uprawnienia do reakcji w odniesieniu do wąskiej listy najpoważniejszych przestępstw.
  • Od decyzji Prezesa UKE można się odwołać do sądu powszechnego, a osoba, której wpis ma zostać usunięty, ma prawo wcześniej wyrazić swoje zdanie, co zwiększa gwarancję ochrony wolności słowa.
  • Według ekspertów ustawa w obecnym kształcie, po poprawkach, ma duże szanse na zwiększenie transparentności i ochrony użytkowników. Kluczowe będzie jednak praktyczne wdrożenie przepisów w połączeniu z pracą nowo powołanej Rady Usług Cyfrowych, która ma pełnić funkcję doradczą i kontrolną.

Polska ma obowiązek wprowadzić DSA

Tak jak pisaliśmy już w maju tego roku przy okazji debaty prezydenckiej, Polska ma obowiązek zaimplementować unijny Akt o usługach cyfrowych (Digital Services Act, DSA). Rozporządzenie to reguluje działanie internetowych platform i wyszukiwarek (w najsurowszy sposób dużych serwisów, takich jak Facebook, Instagram, Google czy YouTube) i służy zwalczaniu nielegalnych treści, dążeniu do większej przejrzystości algorytmów i zapewnieniu skuteczniejszych mechanizmów zgłaszania nadużyć.

Należy zaznaczyć, że DSA nie wprowadza cenzury prewencyjnej, a jedynie dąży do zmotywowania platform internetowych do skuteczniejszego zabezpieczenia użytkowników przed dezinformacją, manipulacją czy cyberprzemocą. 

Samą cenzurę można podzielić na kilka rodzajów, w tym na prewencyjną, a więc taką, która odbywa się przed publikacją danej treści, oraz represyjną, która polega na nakazie wstrzymania rozpowszechnia treści już po ich opublikowaniu z powodu naruszania przez nie norm prawnych lub obyczajowych.

DSA zakazuje cenzury prewencyjnej, czyli nakładania ogólnego obowiązku monitorowania treści, a żadne z prowadzonych działań nie może wykraczać poza to, co konieczne, aby unikać wymienionych wcześniej zagrożeń. W Polsce taka forma cenzury jest również niezgodna z artykułem 54. Konstytucji RP.

Czym innym jest natomiast zastosowanie cenzury represyjnej, polegającej na usunięciu lub ograniczeniu rozpowszechniania treści szkodliwych, naruszających regulamin danej platformy, już po ich opublikowaniu. Jest to zgodne z artykułem 31. ust. 3 Konstytucji RP, który zakłada, że wolność wypowiedzi nie ma charakteru absolutnego i może podlegać ograniczeniom.

Najważniejsze założenia ustawy

Projekt ustawy wprowadza nowe kompetencje dla szeregu instytucji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo i porządek w sieci. Prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej stanie się koordynatorem ds. usług cyfrowych, a do jego zadań należeć będzie współpraca z Komisją Europejską i innymi krajami UE. Dodatkowo przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji będzie nadzorować treści na platformach wideo i rozpatrywać wnioski o blokowanie nielegalnych materiałów, a prezes UOKiK zajmie się ochroną konsumentów i zwalczaniem nieuczciwych praktyk dostawców usług cyfrowych.

Prokuratorzy, Policja, Krajowa Administracja Skarbowa, Straż Graniczna oraz tzw. zaufane podmioty certyfikowane przez Prezesa UKE będą mogły wnioskować o szybkie blokowanie treści naruszających prawo, takich jak materiały pedofilskie czy oszustwa.

Użytkownicy, których treści zostaną zablokowane, zyskają prawo do złożenia wniosku o zniesienie ograniczeń, a w razie odmowy – sprzeciwu w sądzie. Nad całością procesu będzie czuwać nowo powołana Krajowa Rada ds. Usług Cyfrowych – ciało doradcze złożone z ekspertów, organizacji społecznych i gospodarczych.

Przewidziano również odpowiedzialność cywilną i wysokie kary finansowe dla dostawców naruszających przepisy, możliwość nadania decyzjom rygoru natychmiastowej wykonalności oraz krótkie terminy ich wydawania – do 7 dni, a w najpilniejszych przypadkach nawet do 2 dni – z zachowaniem przejrzystości procedur i udziału wszystkich zainteresowanych stron.

Dyskusyjne elementy ustawy i ich obecny kształt

Eksperci wskazywali w styczniu 2025, że w zaproponowanej wówczas treści ustawy było kilka kluczowych problemów. Najbardziej kontrowersyjnym elementem polskiego projektu wdrożenia DSA było przekazanie decyzji o blokowaniu treści w ręce Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE) i zbyt szeroki katalog spraw, w których miałby wydawać decyzje. Dodatkowo eksperci sugerowali, aby wprowadzić zmianę, dzięki której autor treści miałby możliwość wypowiedzenia się przed jej usunięciem, oraz aby odwołania od decyzji trafiały do sądu powszechnego, a nie administracyjnego. 

Projekt ustawy został jednak od tego czasu zaktualizowany. Zapytaliśmy dr Dorotę Głowacką, specjalistkę ds. rzecznictwa i litygacji z Fundacji Panoptykon, o opinię na temat nowego kształtu ustawy. W udzielonej nam odpowiedzi przyznała ona, że aktualna wersja projektu odpowiedziała w dużej mierze na obawy i postulaty organizacji broniących wolności słowa w internecie. 

Po pierwsze, znacząco ograniczono rodzaje spraw, w których Prezes UKE, a teraz także w pewnym zakresie KRRiT, będą mogli wydawać szybkie nakazy usunięcia treści z sieci do wąskiej grupy jasno określonych, najpoważniejszych przestępstw. Chodzi m.in. o treści stanowiące groźby, oszustwa, propagowanie pedofilii, tzw. „porn revenge”, czy nawoływanie do nienawiści o charakterze dyskryminacyjnym. Zrezygnowano z włączenia do tego katalogu spraw dotyczących zniesławienia czy ochrony dóbr osobistych, które generowały największe ryzyko nadużywania nowych uprawnień do np. blokowania krytycznych opinii czy niewygodnych wypowiedzi politycznych.  Nie ma w tym katalogu też blokowania „dezinformacji” jako takiej, co mogłoby wzbudzać obawy ze względu na nieostry zakres tego pojęcia. Jest to więc pewien kompromis: Prezes UKE nie będzie mógł decydować o usunięciu każdej bezprawnej treści, która może być szkodliwa, jego kompetencje będą ograniczone jedynie do najpoważniejszych przypadków nadużyć, ale za to minimalizuje to ryzyko nadmiarowej ingerencji tego organu w wolność słowa (a przy okazji ryzyko „sparaliżowania” pracy organu ogromną liczbą spraw).

Drugą kwestią, która budziła kontrowersje i została zmieniona, jest oddanie kontroli nad decyzjami Prezesa UKE sądom powszechnym – nie tak jak w poprzedniej wersji ustawy sądom administracyjnym. Sądy powszechne, zdaniem dr Głowackiej, mają większe doświadczenie i kompetencje do tego, aby decydować o granicy swobody wypowiedzi. Głowacka dodaje:

Tymczasem dziś to „ostatnie słowo” często należy do platform internetowych, które podejmują swoje decyzje w tym zakresie w sposób arbitralny, nieprzejrzysty, bez jakiejkolwiek kontroli społecznej. Odebranie tej „władzy” platformom i przekazanie jej organom państwowym (w tym na końcu niezależnym sądom) stawia nas wszystkich w znacznie lepszej pozycji – zamiast procesu Kafki, dostaniemy wreszcie szansę na rzetelne i sprawiedliwe postępowanie.

Nowy kształt ustawy odpowiada również na wątpliwość dotyczącą braku udziału autora w procedurze usunięcia treści przed wydaniem decyzji organu nadzorczego, a po otrzymaniu zawiadomienia od platformy internetowej – o rozpoczęciu takiej procedury. Teraz autor będzie miał dwa dni na przedstawienie swojego stanowiska i będzie ono brane pod uwagę przy podejmowaniu decyzji. 

Na pytanie o to, czy obecny kształt ustawy powinien wywoływać obawę o wolność słowa w Polsce, dr Głowacka odpowiada:

Uważam, że to wszystko, w połączeniu z dodaniem jeszcze kilku innych gwarancji, istotnie ogranicza ryzyka, na które zwracaliśmy uwagę w styczniu, w tym ryzyko nadużywania nowych kompetencji przez organy nadzorcze do np. eliminowania określonych głosów z debaty publicznej z powodów politycznych czy ideologicznych. Rośnie za to szansa, że nowe przepisy realnie pomogą osobom najpoważniej skrzywdzonym w sieci, w tym ofiarom tzw. prywatnej cenzury ze strony platform – bo pamiętajmy, że organy nadzorcze będą mogły nie tylko blokować wybrane nielegalne treści, ale w pewnym zakresie także wydawać decyzje o przywróceniu treści niesłusznie usuniętych przez same platformy. Prezesa UKE i KRRiT postrzegam więc w tym kontekście nie jako „cenzora internetu” (aktualnie to określenie wydaje się mocno „na wyrost”), tylko raczej strażnika naszych praw w sieci, którego wsparcia – jako obywatele – bardzo potrzebujemy w nierównej walce z big techami.

Podsumowanie

Polska wprowadziła ustawę, która implementuje unijny Akt o usługach cyfrowych (DSA) w Polsce. W obecnym kształcie ustawy wprowadzone zostały istotne zmiany, które według ekspertów znacząco zmniejszają sygnalizowane wcześniej obawy o wolność słowa w internecie. 

Przy czym wciąż wiele zależy oczywiście od tego, jak w praktyce zostaną wdrożone i będą funkcjonować te procedury, czemu z pewnością będziemy się uważnie przyglądać (liczę też tutaj na aktywną rolę Rady Usług Cyfrowych – nowego organu doradczego przy Prezesie UKE, złożonego m.in. z przedstawicieli strony społecznej, który ma zostać powołany na gruncie tej samej ustawy). – dodaje dr Dorota Głowacka.

Podejmowane działania mają na celu zapewnienie transparentności, proporcjonalności i ochrony użytkownikom internetu. Polski rząd wywiązał się ze zobowiązania wprowadzenia tego aktu i obecny kształt ustawy zwiększa ochronę użytkowników bez alarmującego ograniczania ich wolności.

  • Językoznawczyni, retoryczka, edukatorka i naukowczyni. W Stowarzyszeniu Pravda od czerwca 2025 zajmuje się fact-checkingiem. Jej największą pasją jest badanie komunikacji, przede wszystkim perswazyjnej.

Stowarzyszenie Pravda to niezależna organizacja zajmująca się weryfikacją informacji i edukacją medialną.
Picture of Kinga J. Rogowska
Kinga J. Rogowska
Językoznawczyni, retoryczka, edukatorka i naukowczyni. W Stowarzyszeniu Pravda od czerwca 2025 zajmuje się fact-checkingiem. Jej największą pasją jest badanie komunikacji, przede wszystkim perswazyjnej.

Mogą Cię zainteresować